poniedziałek, 27 września 2010

Tajemnice opuszczonego pałacyku

Pałac wzniesiono w ostatnich latach XVIII w. dla barona Ernsta Wolfganga von Rothkirch und Trach (ur. 1.VI.1769, zm. 15.XII.1832). Bardzo okazały, murowany, o klasycystycznej prostokątnej bryle charakteryzującej się harmonią i zrównoważoną kompozycją. Posiada dwa boczne skrzydła, jest trzytraktowy i dwukondygnacyjny z typowymi dla klasycystycznych budowli wysokimi oknami. Front budowli rozkłada się na południe, w kierunku parku. Pałac został wzbogacony o portyk kolumnowy, nad którym znajdował się niewielki taras widokowy. Wysokie schody wykonane z piaskowca zapraszały swym majestatem pałacowych gości do środka. 
       
         Przechodząc między kolumnami wzorowanymi na starożytnym greckim tympanonie nad głowami widzimy pozostałości zdobień i herbu rodzinnego. Schody, podobnie jak i portal zostały rozkradzione kilkanaście lat temu. Wchodzimy do korytarza, z którego można wybrać się w prawą stronę gdzie zobaczymy pozostałości po sali balowej. Zajmowała ona całe prawe skrzydło pałacu. Była dwukondygnacyjna, co w tamtym okresie było raczej rzadko spotykanym rozwiązaniem dolnośląskich dworków i pałaców. W sali bystre oko dostrzeże pozostałości pięknej podłogi wykonanej z masywnych dębowych desek. W kwadratowych wnękach wisiały obrazy, natomiast w bogato zdobionych wnękach łukowych stały zapewne różnego rodzaju figury i rzeźby. Widać również pozostałość po kominie i szybach wentylacyjnych, które rozprowadzały ciepłe powietrze po pałacowych komnatach. 
        Idąc głębiej, w prawym skrzydle na nieistniejącym dziś piętrze znajdowała się łazienka. Widzimy pozostałości po białych, ściennych kaflach i rurach kanalizacyjnych. Pałac, według danych archiwalnych, został podpalony w czasie działań wojennych. Wersje podpalenia są dwie. Jedna mówiąca o tym, że podpalili go wycofujący się Niemcy, druga zaś opowiada o splądrowaniu go przez żołnierzy Armii Czerwonej i podpaleniu. Osobiście skłaniam się do tej pierwszej. Dlaczego? O tym, kiedy indziej.. Wracając do samego pożaru – ewidentnie zostało podpalone najwyższe piętro, które wraz z palącym się dachem runęło na piętro poniższe zajmując je ogniem i również zawalając. Całość gruzu spadła na piwnice, które w większej mierze są zawalone lub zasypane. Dokładnie widać które części i piętra pałacu miały najwyższą temperaturę.

        Do niewielkiej części dostępnych dziś piwnic wchodzimy przez wejście, nad którym znajdowały się wspomniane wcześniej, skradzione schody z piaskowca. Wysokość piwnic to ok. 3m. Dostrzegamy tu różne okresy budowy lub modernizacji obiektu. Do budowy murów zostały użyte zarówno głazy jak i różne rodzaje cegieł. Ciekawostką jest pomieszczenie piwniczne po prawej stronie od wejścia, w którym znaleźliśmy pewne nieścisłości budowlane. W piwnicach można znaleźć wiele odkształconych resztek szkła i ceramiki, które świadczą o ogromnej sile żywiołu, który pochłonął całe piękno tego miejsca.

         Wychodzimy na zewnątrz do ogrodu i parku. Z inicjatywy Ernsta Wolfganga w okresie budowy pałacu założono wspomniany ogród ozdobny z tzw. dziką promenadą. Była to przestrzeń ogrodowa porośnięta naturalną gęstwiną drzew i krzewów z polanami i z siecią nieregularnych dróg spacerowych oraz miejscami wypoczynku w postaci ławy i altan. Promenada ta została powiększona na początku XIX wieku o park krajobrazowy. O założeniu parkowo-ogrodowym pisał pod koniec XVIII wieku znany śląski statystyk Friedrich Albert Zimmermann, że spośród ogrodów parkowych i kwiatowych ziemi chojnowskiej ten jest najbardziej godnym uwagi ze względu na swoją piękną, uderzającą w oczy, płasko ukształtowaną powierzchnią, powiązany licznymi alejami bukowymi z uroczymi łąkami. W XIX wieku kolejny właściciel majątku Erwin von Rothkirch und Trach postanowił założyć gospodarkę stawową i zbudować młyn wodny. Na stronie północnej pałacu znajduje się pozostałość stawu rybnego, często mylnie nazywanego fosą. 
         
         Po obu stronach pałacu znajdowały się dodatkowo dwie owalne sadzawki, wokół których ulokowane były zabudowania folwarczne. W 1863 r. na terenie zachodniego folwarku wzniesiono willę w szwajcarskim stylu, rozbudowaną później w 1892 roku. „Szwajcarska willa” była siedzibą dla wdów po panach majątku. Dziś po folwarkach możemy zobaczyć tylko resztki fundamentów. Zniknęły również jakiekolwiek ślady po zabudowaniach służby, pracowników folwarku i innych pomieszczeniach gospodarczych ulokowanych niegdyś wzdłuż drogi dojazdowej do pałacu. Całość została rozebrana przez okoliczną ludność i wykorzystana, jako materiał wtórny.

        Oglądając stary obraz z początku XIX wieku widzimy fontannę znajdującą się za ogromnymi platanami, w której pływają łabędzie. Dziś z fontanny pozostała jedynie głowica rozpryskująca strumień wody. Na zachodnim platanie klonolistnym znajdującym się przed wejściem do parku pozostały ślady wrośniętych w gałąź łańcuchów mocujących huśtawkę dla dzieci. Spacerując w głąb parku dostrzegamy dziwną budowlę z kamienia, przypominającą starodawny kamienny kopiec. Niestety okazuje się, że nie jest to ani żadne sekretne przejście do pałacu, ani inna tajemnicza budowla, a jedynie lodownia - miejsce, w którym zimą zgromadzony lód służył do przechowywania zapasów na kolejne pory roku, a przy okazji pełnił w parku architektoniczną funkcję romantycznych ruin.

          Jedną z parkowych dróżek udajemy się w kierunku lasku położonego w południowo-zachodniej części posiadłości. Znajduje się w nim cmentarz rodowy rodziny Hoffmann-Scholtz, dawnych właścicieli majątku. Administrację w skali powiatu sprawowali landraci, na Śląsku wybierani przez właścicieli dóbr szlacheckich danego terenu (spośród siebie) i mianowani przez króla. Landrat posiadał dwóch deputowanych powiatowych, wybieranych na sejmiku powiatowym. Był on urzędnikiem policyjnym, a jego władza obejmowała wsie i miasta, z wyjątkiem wyłączonych z powiatu. Landrat przewodniczył też sejmikom powiatowym (powołanym w 1827r.), których wąskie kompetencje samorządowe dotyczyły spraw komunalnych, w ramach obowiązujących przepisów. W roku 1863 Landratem był właśnie Karl Hoffmann-Scholtz. 
       Sytuacja majątku oraz pobliskiego kościoła pogorszyła się w momencie podniesienia się poziomu wód gruntowych, reszcie zniszczenia przyczynili się stacjonujący w latach czterdziestych XX wieku Niemcy, Czerwonoarmiści, a także poprzedni ustrój, pozwalały wpierw na rozkradanie niezabezpieczonych dóbr, oraz system współczesny, który zezwala na niszczenie i dewastację tego co pozostało.