sobota, 23 października 2010

Willmansdorf - "Rüdiger"

Na wschodnim stoku Rosochy leży niewielka wieś Stanisławów, znana od XIV w. W 1381 r. kupił ją od Hansa Zedlitza klasztor w Lubiążu. Od wieków była związana z górnictwem, działały tu kopalnie rud miedzi i żelaza, wypalano wapno. Kopalnia żelaza "Wilcza" (jej hałdy widać wśród łąk między Rosochą a Stanisławowem) działała w roku 1858, ponownie w latach 1938-45 i po wojnie do 1957 r., po czym została zatopiona. Wydobywano tu głównie hematyt i syderyt. Do niedawna we wsi funkcjonowała głębinowa kopalnia barytu "Stanisławów", zlokalizowana na sąsiadującym z Rosochą od południowego-wschodu wzgórzu Kościelna (442 m). Złoże ma postać stromo zapadającej żyły o grubości 2-7 m, lokalnie do 10 m, przebijającej staropaleozoiczne łupki zieleńcowe i diabazy. Odkryto ją w 1954 r., a eksploatację rozpoczęto w 1957 r. Obecnie sięga ona głębokości 210 m.

Wzgórze Rosocha (464 m n.p.m.) - jeden z najwyższych szczytów Pogórza Złotoryjskiego. Wzniesienie wznosi się w północno-zachodniej części Wzgórz Złotoryjskich, w środkowo-północnej części Parku Krajobrazowego „Chełmy”. Wzgórze zbudowane ze skał metamorficznych należących do metamorfiku kaczawskiego. Środkowa część wzniesienia, stanowiąca część dawnego wulkanu, zbudowana z bazaltu mioceńskiego, otoczona jest łupkami i fyllitami starszego paleozoiku. Zachodnie zbocza zbudowane są ze skał osadowych górnego permu. Niższe partie zbocza przykrywają utwory soliflukcyjnych, a u podnóża występują osady glacjalne, fluwioglacjalne. Szczyt wzniesienia częściowo, porośnięty lasem liściastym, z niewielką domieszką drzew iglastych. Zbocza góry zajmują górskie łąki i nieużytki, miejscami występują kępy drzew liściastych. Ciągi drzew i krzaków, rosnące na zboczach wyznaczają dawne miedze i polne drogi.

Rosocha była od dawna uznanym punktem widokowym: już przed 1890 r. na wierzchołku stała gospoda i murowane 2-piętrowe schronisko z salą restauracyjną i tarasem widokowym. W okresie międzywojennym, po przejęciu władzy przez nazistów, na spłaszczeniu podszczytowym od strony wschodniej zbudowano niemiecką stację radiową, noszącej kryptonim "Rüdiger".

Jej przeznaczenie jest do dzisiaj niejasne i stanowi przedmiot sporu nie tylko historyków. Bez wątpienia, była ona ważnym ogniwem niemieckiego systemu łączności radiowej, a niewykluczone, że i radiolokacji. Prawdopodobnie Niemcy zajmowali tę placówkę jeszcze gdy w okolicach przebiegał front. Ze szczytu wzgórza mieli bowiem doskonały widok na toczące się w dole działania wojenne. Maszt został prawdopodobnie wysadzony w powietrze lub zdemontowany przez Rosjan.

W połowie lutego 1945 roku, Rosjanie przypuścili z kierunku południowego szturm na to wzgórze. Poprzedzony on był precyzyjnym ostrzałem artyleryjskim, co potwierdzają ruiny stacji. Zrównane z ziemią zostały obiekty koszarowe, ale konstrukcja głównej budowli, kryjąca urządzenia radiowe i zespoły agregatów w zasadzie nie została naruszona. Po kilkudniowych, i szczególnie zaciętych walkach, radiostacja padła. Jednak część sił niemieckich, rozlokowanych na pobliskich wzgórzach utrzymywała nadal zdolność bojową.

Zachowany do dzisiaj, układ transzei strzeleckich wokół Stanisławowa, wskazuje, że Niemcy przygotowani byli do obrony z kierunku północnego. Zaskoczeniem dla nich był zapewne sowiecki manewr oskrzydlający, skutkujący atakiem na ich tyły i szturmem na Willmannsdorf - od południa. Niewyjaśnione pozostają do dziś powody, tak zacięcie prowadzonej przez Niemców obrony, tych raczej nie mających strategicznego znaczenia, terenów. Zadziwia też fakt, że znajdująca się nieopodal, najnowocześniejsza wówczas w III Rzeszy (uruchomiona w 1939 roku) kopalnia rudy miedzi nosząca nazwę "Lena"), nie była broniona. Według relacji naocznych świadków - polskich robotników przymusowych, zatrudnionych w pobliskich wsiach, poddających się tu Niemców, Rosjanie nie brali do niewoli. Po wkroczeniu na Rosochę, Sowieci pośpiesznie rozmontowali całe wyposażenie obiektu i po przetransportowaniu do Jawora, dalej koleją, wysłali na wschód.

Do dzisiaj ziemia ta kryje wiele tajemnic, niezliczone szczątki obrońców i masę wojennego żelastwa. Proces rozminowania tych terenów trwał do lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Świadczyć o tym mogą mapy sztabowe WP z tego okresu, na których zaznaczono tereny jeszcze zaminowane.

Przejeżdżając przez bramę, po obu stronach stały budynki koszarowe dla stacjonującej tu jednostki wojskowej. Po wojnie okoliczni mieszkańcy rozebrali ich pozostałości, wykorzystując je ponownie jako materiał budulcowy. Budynek koszarowy po prawej stronie (dziś nieistniejący) miał wejścia do piwnic. Ich skomplikowany układ pozwala przypuszczać że podziemia mogły prowadzić do innych obiektów na terenie radiostacji.

Budynek główny jedyny zachowany współcześnie, jest zbudowany na planie prostokąta do którego można wejść po kilku schodkach. Ma solidna konstrukcję żelbetową, w środku ściany działowe wykonane z ciemnoczerwonej cegły. Z tej samej cegły wykonana jest również elewacja. Budynek posiada duże okna. Po przejściu kilku schodków przechodzimy przez wąski korytarz  który rozchodzi się do kilku mniejszych pomieszczeń pomocniczych. Na wprost wejścia głównego rozciąga się największe pomieszczenie – hala główna w której na powierzchni około 100m2 mieściło się centrum dowodzenia. Świadczą o tym duże okna z których rozciąga się fantastyczny widok, oraz prostokątny otwór biegnący przez środek sali, w którym ułożone były kable do agregatów lub pomp w piwnicy. W pomieszczeniu tym mieściła się skomplikowana aparatura nadawczo-odbiorcza. Patrząc w górę, w suficie znajduje się małą galeryjka z umieszczonymi naprzeciwko siebie malutkimi okienkami. Uwzględniając jej około metrową wysokość można stwierdzić że był to jedynie świetlik.

Kiedy zejdziemy klatką schodową (znajdującą się w lewej części budynku) w dół znajdziemy się w pomieszczeniu w którego ścianie, poniżej poziomu podłogi ulokowany został otwór drzwiowy, który prowadzi wprost do podziemnego tunelu znajdującego się przed budynkiem głównym.. Jest to ogromna żelbetowa komora, podparta filarami i wzmocniona stalowymi kątownikami. Obecnie nie jest znane jej przeznaczenie.

Wracając do poziomu samej piwnicy – znajduje się tu pomieszczenie zlokalizowane dokładnie pod salą z dużymi oknami (tą na parterze). Do pomieszczenia tego schodziły właśnie kable instalacyjne, była to swego rodzaju „siłownia”. Na podłodze znajduje się sześć betonowych podstaw pod agregaty, ze ścian i sufitów sterczą pozostałości instalacji elektrycznej. Mniejsze pomieszczenia znajdujące się obok to również pomieszczenia pomocnicze. Łatwo zauważyć pozostałości łazienki, pryszniców i toalety. Co ciekawe niektóre pomieszczenia zachowały kolory ścian – prawdopodobnie zdobienia te są jednak powojenne i zostały stworzone przez Polaków użytkujących ten budynek.


Nieopodal budynku głównego znajduje się wiele pozostałości z dawnych czasów: zasypana studnia, spory kwadratowy basen,  oraz kopiec, skrywający głęboki na kilkanaście metrów zbiornik. Dokładnie nie jest znane przeznaczenie owego silosu, jednak prawdopodobnie był to zbiornik do chłodzenia lamp stopni mocy. Wiadomo jednak że jest w jakiś sposób połączony z którymś z pozostałych budynków (prawdopodobnie z budynkiem głównym radiostacji), gdyż w środku czuć podmuch powietrza.

Poniżej budynku radiostacji na zboczu wzgórza odnajdziemy pozostałości wkopanych w ziemię betonowych fundamentów, na których opierać się miała konstrukcja masztu. Nieopodal leżą solidne kamienne bloki z metalowymi kółkami, które służyły jako odciągi lin masztu. Jako ciekawostkę przytoczę wypowiedź internauty „Festung” z dnia 3.09.2010 r. opisującego możliwości radiowe ww. obiektu:

Na podstawie rozstawu pozostałych do dziś podstaw masztów antenowych wynoszący ~120 m można przypuszczać że była to radiostacja krótkofalowa. Przy założeniu, że gdyby anteną był dipol półfalowy, to częstotliwość pracy radiostacji wypadałby w dolnym zakresie krótkofalowym, tj. 2,5 ÷ 3 MHz. Zresztą przy każdej innej antenie typu drutowego (bo jakąż inną można by rozpiąć między masztami o ww. rozstawie?), częstotliwość jej pracy zawierałaby się w tym przedziale.


W tak niskim zakresie krótkofalowym nie pracowała (i nie pracuje) żadna radiofonia krótkofalowa, wykluczam zatem założenie, że obiekt mógł być jednym z setek niemieckich krótkofalowych nadajników radiofonicznych pracujących na potrzeby ministerstwa propagandy dra Goebbelsa, a skierowanych do zagranicznego słuchacza (zagranicznego, bo na skalach niemieckich Volksempfangerów nie było zakresu krótkofalowego, a w ogóle słuchanie w III Rzeszy radiostacji krótkofalowych było zabronione i surowo karane). Dalej: wspomniany zakres nie jest wykorzystywany raczej do dalekosiężnej łączności, w ciągu dnia zasięg stabilnego odbioru wynosi latem ok. 200 km do 300 km nocą (zimą odpowiednio 300 i 900 km). Warto jednak podkreślić fakt, że góra Rosocha ma szczególne własności propagacyjne, co zostało wielokroć udowodnione przez radioamatorów korzystających z tego miejsca do przeprowadzania łączności także w zakresach UKF - żadne inne okoliczne wzniesienie, nawet grubo wyższe, nie było tak przydatne jak Rosocha. Prawdopodobnie związane jest to z niską konduktancją ziemi, bo pamiętać należy, że wnętrzem góry są rozległe rudy żelaza i innych metali, których obecność ma zawsze decydujący wpływ na wybór miejsca na instalacje antenowe, w tym również odbiorcze. Proszę też zauważyć, że pół wieku temu "jakość" eteru była zdecydowanie korzystniejsza: moc 120 kW przedwojennej długofalowej radiostacji w Raszynie pozwalała na pokrycie zasięgiem całej Europy, zimą przyległych terenów północnej Afryki i Azji Środkowej, a nawet obu Ameryk. Dla uzyskania w latach 70. ub. wieku podobnego zasięgu, śp. radiostacja w Gąbinie musiała mieć moc bez mała 20 razy większą, bo aż 2 MW! Dzisiaj trzeba byłoby chyba kilkadziesiąt megawatów. Zresztą każdy może przekonać się sam o tym jak licha jest obecna przestrzeń radiowa - wystarczy posłuchać programu I Polskiego Radia nadawanego z Solca Kujawskiego. Może wcale nie było tak źle z zasięgiem i był akurat wystarczający? Niskie częstotliwości krótkofalowe zapewniają większą pewność łącza radiowego, choć o mniejszym zasięgu.

Zastanawiająca jest liczba nadajników ośrodka, a wynosi ona co najmniej 6. Na jednej ze ścian widać wyraźne do dzisiaj napisy zu Sender 5, zu Sender 6. To zagadka. Znane jest oczywiście urządzenie zwane sumatorem mocy, sumującym moc kilku nadajników, jednak jest kłopotliwe, trudne technicznie w latach 40., a poza tym jest stosowane w bardzo specyficznych rozwiązaniach. Bardziej skłaniałbym się do tezy, że nadajniki pracowały przemiennie na różnych częstotliwościach, wg jakiegoś algorytmu, w celach kryptażu przesyłanych informacji.

Kolejną sprawą jest hipotetyczna moc nadajników radiostacji: z wielkości komory stacji trafo i wielkości zbiornika do chłodzenia lamp stopni mocy radiostacji wnioskuję, że była duża, a oceniam ją na co najmniej kilkanaście - kilkadziesiąt kW. Zagadką jest sposób doprowadzania energii elektrycznej do obiektu - nie ma żadnego śladu linii kablowej czy napowietrznej.

Następną zagadką jest dochodzący do radiostacji sygnał modulujący. Nie ważne czy była telegrafia, Hellschreiber czy najzwyklejszy sygnał foniczny: zawsze musiał być gdzieś generowany i przesyłany. Przez kogo? Nie sądzę, żeby na miejscu był "mózg" całego przedsięwzięcia, zbyt skromne były obiekty ośrodka. Czyli kolejne pytanie: skąd? Następne: jaką drogą przesyłano tu sygnały? Radiolinią? Kablem telefonicznym? Przywożone nagrane na płytach lub szpulach znanych już drutofonów? Usytuowanie anteny powodowało, że promieniowała dokładnie w kierunku północ - południe. Kierunek południowy jest przesłonięty pasmem 
  
Sudetów z najwyższym: Karkonoszami. Przy niskich częstotliwościach radiowych góry wprowadzają tłumienność - Niemcy nie mogli tego pominąć. Zatem północ? Otwarta, bez przeszkód aż po najdalszy horyzont. Bałtyk? Jakby trochę za daleki. Berlin? Bez sensu, istniał wówczas pewny, stabilny system dalekosiężnej telefonii wielokrotnej. Łączność zapasowa? Podobne ośrodki zbudowano w Krotoszycach i pod Strzegomiem - może stanowiły jakąś logicznie powiązaną całość? Pewnym jest, że tajemnicę Rosochy i innych radiostacji zabrali ze sobą żołnierze zwycięskiej Armii Radzieckiej, wziąwszy ze sobą zdemontowane wyposażenie radiostacji.